Singapur to raj dla tych, co lubią jeść. Czyli dla naszej trójki ;)
Pierwsze kroki skierowaliśmy na Lau Pa Sat 老巴刹(Stary Targ), jednego z popularniejszych punktów gastronomicznych miasta.
Pod dachem i poza nim można dostać prawdziwe frykasy.
Najpopularniejsze są sataje, czyli szaszłyki z mięs wszelakich. Zdecydowaliśmy się na kurczęce.
Tak powstają. W oparach dymu ;)
Wiadomo, że taką ilością mięsa się człowiek nie naje, więc poszliśmy szukać kolejnych przekąsek.
Córka wybrała zupę pho. Tak jej zasmakowała, że następnego dnia wróciła po kolejną porcję